Wybraliśmy się na Małą Fatrę.
Jadąc w stronę granicy opowiedzieliśmy Agnieszce o słowackiej
wsi Czerne, dokąd trafiliśmy w czerwcu, zgłębiając
TRÓJSTYK w Beskidzie Śląskim.
Traf chciał, że wkrótce po przekroczeniu granicy ze Słowacją zerwał się GPS i zjechaliśmy troszeczkę z trasy. Znaleźliśmy się na bocznej drodze prowadzącej przez obszar wiejsko-leśno-polny.
Powoli zaczęła wyłaniać się przed nami większa wioska. Zdumieni wjechaliśmy do wsi Czerne!
WIEDZIAŁAM, ŻE SŁOWA MAJĄ MOC, ale nie sądziłam, że aż taką! 😉
W karczmie Senk u Flora (gdzie onegdaj skosztowaliśmy
lokalnego niepasteryzowanego i niefiltrowanego piwa Ciernan)
spotkaliśmy Marcina, który zajechał do słowackiej wioski na rowerze na chwilę relaksu po pracy.
Skorzystaliśmy z serdecznego zaproszenia i zrezygnowaliśmy z dojechania tego wieczoru do Zazrivy. Odpoczęliśmy i przenocowaliśmy w
pięknym, drewnianym, przedwojennym domu na Bobczonce (przysiółek
Jaworzynki).
Dom na Bobczonce |