Dwumaraton (Dziesięciomaraton na raty 9 i 10) w ramach projektu Witunia Weekend Maraton.
Trasa maratonu wiedzie po wiejskich drogach publicznych. Składa się z jednej pętli o długości 5,75 km i pięciu pętli o długości 7,29 km.
Kilka mniej i bardziej stromych podbiegów, łączne przewyższenie ok. 400 m.
Odcinki, gdzie zawsze wieje.
SOBOTA
Dojście z biura zawodów na start biegu zajmuje ok. 15 minut. Idziemy wszyscy razem (kilkanaście osób). Można przebiec cały maraton lub tylko jedno albo kilka kółek.
Pomiar czasu każdy uczestnik biegu prowadzi sam i podaje go organizatorowi po zakończeniu biegu.
Rysiu wita wszystkich na starcie, zagaduje do każdego, przedstawia osoby, które przybyły z dalszych stron.
W końcu zadaje pytanie: "Czy wszyscy włączyli piekielne maszyny?" 😊 I ruszamy.
Biegniemy jakiś czas z Rysiem, który ma dużo energii i opowiada trochę o tym, a trochę o tamtym. Potem Rysiu biegnie do przodu, a my biegniemy we dwójkę.
Przebiegamy maraton w czasie 4:48:05 godz.
Na starcie |
Z Rysiem po biegu w biurze zawodów |
Biuro zawodów |
Po biegu nikt się nie spieszy do domu. Siedzimy sobie razem i rozmawiamy. Każdy się dzieli tym, co przyniósł lub przywiózł. Ktoś z miejscowych ugotował zupę, ktoś zrobił tatara, ktoś inny przygotował kanapki.
Od ponad roku nie jemy z Tomkiem mięsa. Ktoś żartuje: "Też kiedyś nie jadłem, ale zaczęły mi dziwnie rosnąć zęby..." 😉
Kilka osób zostaje z biurze zawodów na nocleg. My nocujemy na kwaterze w pobliskim Więcborku.
NIEDZIELA
Jest trochę więcej osób niż w sobotę. Witamy się, coś przekąszamy, wypijamy kawę. Idziemy na start.
Dają mi się we znaki nowe buty. Asics Gel-Pulse 10. Zamówiłam w ciemno przez internet. Poprzednie modele Asics Gel-Pulse 8 i jeszcze jakiś wcześniejszy model były idealne na asfalt i bardzo wygodne. W sklepach jest już Gel-Pulse 11, mi się udaje dostać w necie jeszcze Gel-Pulse 10, oczywiście po dużo bardziej korzystnej cenie niż aktualny model. Buty przychodzą w piątek a w sobotę w nich biegnę.
Już pierwszego dnia czułam, że są nieprzewiewne, twarde i węższe niż poprzednie modele. W niedzielę czuję, że poodparzam stopy. Pieką. Po drugim dużym kółku wbiegamy do biura i zakładam swoje stare buty. Stare ale jare. Podeszwy zjechane, amortyzacja już nie ta, ale stopa oddycha. I można biec dalej 😊.
Drugiego dnia przebiegamy maraton w czasie 4:59:32 godz.
Na starcie (fot. Witunia Weekend Maraton) |
Rysiu wręcza po biegu medale - każdy maratończyk staje na podium |
Rysiu wręcza po biegu medale - każdy maratończyk staje na podium |
Z Michałkiem: 16-letnim knurem Rysia |
Ryszard Kałaczyński został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa za przebiegnięcie w ciągu roku (od 15 sierpnia 2014 do 15 sierpnia 2015) 366 maratonów. Codziennie jeden maraton przez 366 dni z rzędu.
W roku 2013 przebiegł Polskę na trasie z Zakopanego do Sopotu (800 km) w siedem dni.
11 razy startował w Spartathlonie z Aten do Sparty. Z 246 km (limit czasu 36 godz.) udało mu się przebiec 195 km. Ale w 2007 roku grecki Spartathlon reklamował swój bieg plakatem ze zdjęciem Rysia. Bo biegał tam bez niczyjej pomocy, bez serwisu.
Na co dzień jest rolnikiem w Wituni, hoduje trzodę chlewną.
Rysiu zmobilizował do biegania mnóstwo osób z okolicy. Wiele osób (nie tylko z okolic) przebiegło z nim swój pierwszy maraton (do 2017 r. było to ponad 70 osób - dalszych danych nie znam).
Jest zawsze pomocny na trasie, udziela wskazówek, podpowiada, jak biegać.
Po powrocie do domu kupiliśmy "Wytrwać w biegu". Książkę autorstwa Racheli Berkowskiej i Ryszarda Kałaczyńskiego.
Cytat z wewnętrznej strony okładki:
"Zastępowałem emocje picia endorfinami, wkładałem buty biegowe i wychodziłem z domu. Biegałem z zerwanym ścięgnem Achillesa, z biegunką, w gorączce. Inni się zatrzymują. Mają idealne usprawiedliwienie. Ciężko znaleźć kogoś, kto powie: biegnij, przełam to! A ja uważam, że trzeba przekraczać siebie. Bo ludzki organizm nie jest do końca zbadany. To jakieś domysły lekarzy, że możemy tyle i ani trochę więcej. Z przyjemnością im zaprzeczam."
Czytało się ją dobrze, prawie za jednym posiedzeniem.
Z poczuciem identyfikacji i z satysfakcją wynotowałam fragmenty pasujące do mojego stylu biegania:
"Biegłem bez zegarka pokazującego, jaki mam puls, bez muzyki w uszach, po prostu biegłem w tym deszczu... szczęśliwy".
"Dla mnie zasady są proste: jak jesteś zmęczony - zwalniasz, dobrze ci idzie - przyspieszasz. Słuchasz nie paska elektronicznego zapiętego pod koszulą i zegarka na nadgarstku, tylko swojego ciała. Biegniesz, oddychasz równo, jak ciągnie noga, to rwiesz do przodu. [...] A kiedy oddech ci się skraca, zwalniasz".
"Mnie na przykład muzyka ogłupia, zagłusza myśli. A ja chcę ich słuchać, być świadomym, co mi podpowiadają. [...] Sam słucham natury, dźwięków otoczenia. [...] Uważność, takie modne dziś słowo. Ale istotne".
"Masz biec, a nie gonić albo hamować. Musisz zgrać krok ze swoim oddechem. Wtedy dotleniasz organizm i możesz biec przed siebie kilometrami. A kiedy zaczynasz się szarpać, dusić, dyszeć, zmęczysz się i w końcu staniesz".
"Muszę się do czegoś przyznać: mam dość kontrowersyjną metodę. Kiedy ciało szwankuje, tłumaczę swojej głowie, że to jej problem i ona wie, co trzeba naprawić. Wysłać impuls, gdzie trzeba".
13 grudnia 2014 r. pobiegliśmy z Renią i Rafałem razem z Rysiem jego 121 maraton z cyklu 366 maratonów. To był wtedy mój drugi w życiu maraton.